Artykuł został opracowany w ramach kampanii społecznej Bezpieczna elektryczność. Więcej interesujących treści znajdziesz na stronie akcji.
Jedną z kluczowych kwestii mających wpływ na jakość naszej instalacji, o której już wspominałem we wcześniejszym materiale, jest prawidłowy dobór elementów składowych. Tym razem skupimy się na jednym typie elementów, których zastosowanie może uchronić użytkownika od utraty zdrowia lub życia, a mienie ustrzec przed skutkami pożaru. Tematem głównym naszego artykułu będą wyłączniki różnicowoprądowe (RCCB) i zagadnienia z tym związane.
Wyłączniki różnicowoprądowe: fajnie, ale po co i dlaczego?
Praktycznie, odkąd energia elektryczna jest powszechnie używana, oprócz oczywistych pozytywnych stron tej działalności, trudno było przemilczeć skutki negatywne. Wśród nich kluczowy był problem wpływu na istoty żywe.
Uszkodzoną instalację można naprawić, uszkodzony budynek odbudować, ale w wielu przypadkach, porażonemu ze skutkiem śmiertelnym człowiekowi, niewiele już można pomóc. Wraz z rozwojem i popularyzacją energii elektrycznej, rozwijały się metody i środki techniczne, których zadaniem była ochrona użytkownika przed niepożądanym wpływem energii elektrycznej.
Pierwsze zabezpieczenia, które w jakimś stopniu wpływały na podniesienie bezpieczeństwa użytkownika, pojawiły się jeszcze w XIX wieku, ale prawdziwa rewolucja w tym zakresie, to druga połowa wieku XX. Właśnie wtedy pojawiły się w laboratoriach pierwsze prototypy urządzeń, które, w pewnym uproszczeniu, możemy nazwać prekursorami wyłączników różnicowoprądowych. Szeroka popularyzacja tego rodzaju aparatów zabezpieczających to, mniej więcej, lata 80. ubiegłego wieku.
W dużym uproszczeniu wyłącznik różnicowoprądowy wykrywa różnicę pomiędzy prądem wpływającym do obciążenia i wypływającym. Jeśli ta wartość jest niezerowa i odpowiednio duża, może to wskazywać na przepływ prądu przez ciało np. człowieka. Czy zawsze? Niekoniecznie, ale… lepiej dmuchać na zimne.
Problem w tym, że przepływ prądu przez ciało człowieka może mieć zgubny wpływ. Dla prądu przemiennego musimy pamiętać, przede wszystkim, o dwóch negatywnych aspektach. Częstotliwość prądu w naszej sieci energetycznej jest bardzo zbliżona do częstotliwości pracy serca człowieka, więc może to powodować migotanie komór i przedsionków. I wcale nie trzeba tu dużego natężenia, żeby doszło do nieszczęścia. Natomiast przy wyższych natężeniach dochodzi dodatkowo aspekt termiczny.
Czy zatem zastosowanie wyłącznika RCCB gwarantuje nam bezpieczeństwo w każdej sytuacji?
ABSOLUTNIE NIE! Przytoczę tutaj dwa przykłady.
Pierwszy to osoba biorąca kąpiel w wannie doprowadza, na skutek swojej niezdarności/braku wyobraźni, do tego, że do wanny wpada np. suszarka do włosów. O zgrozo, jeszcze do niedawna można było zobaczyć taki obrazek jako reklamę wyłączników różnicowoprądowych!!!
Problem w tym, że znakomita większość współczesnych wanien jest wykonana z włókien epoksydowych, żywic i pokryta akrylem. Wspólnym mianownikiem tych materiałów jest bardzo słabe przewodzenie prądu. A suszarka prawie na pewno jest wykonana w drugiej klasie izolacji, a tym samym przewodu ochronnego nie uświadczymy ☹
Drugi przykład to domorosły serwisant RTV lub AGD. Obudowa ograniczająca dostęp do elementów będących pod napięciem została zdjęta, dwie dłonie jednocześnie w urządzeniu i nieszczęście gotowe. Pół biedy, jeśli nasz majsterklepka nie odizolował się od podłoża, bo wtedy ma jakieś szanse, że część prądu upływu przepłynie przez jego stopy do ziemi, co wyzwoli wyłącznik różnicowoprądowy.
W przeciwnym wypadku szanse są marne. Nie przez przypadek zawodowi serwisanci w trakcie przeprowadzania pomiarów, jedną z dłoni chowają do kieszeni.
Wyłączniki różnicowoprądowe — jak to wygląda od strony prawnej?
Trzeba, nie trzeba, można?
Wśród nestorów branży instalatorskiej w budownictwie mieszkaniowym, często krąży wiele legend miejskich, kiedy trzeba stosować wyłączniki różnicowoprądowe, a kiedy niekoniecznie.
Tradycja tradycją, ale standardy sprzed kilkudziesięciu lat, to już najczęściej przeżytek i można je odstawić do lamusa. No i tutaj wyjątkowo, kwestia obligatoryjności stosowania wyłączników RCCB w instalacjach mieszkaniowych i podobnych jest dosyć dobrze doprecyzowana. Pierwszy konkretny zapis znajdziemy w rozporządzeniu „Warunki techniczne…”, który mówi literalnie, że w instalacjach elektrycznych należy stosować […] urządzenia różnicowoprądowe uzupełniające ochronę przeciwporażeniową i ochronę przed powstaniem pożaru, powodujące w warunkach uszkodzenia samoczynne wyłączenie zasilania.
Warto zwrócić uwagę, jakich budynków tyczy się wspomniane rozporządzenie. W naszej branży elektrycznej ma zastosowanie poniższy podpunkt paragrafu 2
§ 2. 12 Przepisy rozporządzenia stosuje się przy projektowaniu, budowie i przebudowie oraz przy zmianie sposobu użytkowania budynków, oraz budowli nadziemnych i podziemnych spełniających funkcje użytkowe budynków […]
Innymi słowy, dokument ten i zawarte w nim wymagania tyczą się nie tylko obiektów projektowanych i nowo powstających, ale również budynków przebudowywanych, adaptowanych czy modernizowanych. Z tego wynika, że nawet dla wiekowych budynków, które podchodzą pod ten zapis, instalacja elektryczna powinna być wykonana zgodnie z bieżącymi wymaganiami -dura lex sed lex.
Wspominam o tym nie bez przyczyny. Wielu „tanich” instalatorów przekonuje swoich klientów w trakcie np. przebudowy, że instalacja może zostać „po staremu”. Pozornie rodzi to oszczędności dla inwestora, ale…no właśnie, tylko pozornie.
Wiemy już, że należy stosować wyłączniki różnicowoprądowe, ale przydałoby się trochę detali. Tutaj doskonałym punktem odniesienia są przywołane w „Warunkach technicznych…” normy branżowe, które możliwie precyzyjnie opisują co i jak powinno być zrealizowane w praktyce. Jeśli do tego dodamy dostępną wiedzę techniczną, to sprawa robi się prosta i klarowna. Czy aby na pewno?
Wyłączniki różnicowoprądowe — ile to kosztuje?
Wracamy do poruszanego wcześniej tematu, ile kosztuje jakość. Sam fakt bycia „na bieżąco” jest w życiu instalatora kosztownym przedsięwzięciem. Nawet udział w darmowym szkoleniu, nigdy nie jest zupełnie bezkosztowy.
Weźmy pod uwagę tylko dojazd i czas, w którym się szkolimy, a nie wykonujemy zarobkowo usług. Żeby zapoznać się z treścią norm, trzeba wydać niemałe pieniądze na ich zakup lub płatny dostęp do czytelni Polskiego Komitetu Normalizacji. To się musi bilansować. A branża ma to do siebie, że kto się nie rozwija, ten się „zwija”.
Owszem, może i będzie nieco tańszy w momencie rozliczenia, ale… po czasie to właśnie inwestor poniesie konsekwencje takiego podejścia. Oby to były tylko konsekwencje finansowe.
I tu pojawia się pewien papierek lakmusowy, pozwalający na ocenę rzetelności naszego projektanta instalacji elektrycznej. I wbrew pozorom możemy zrobić to samodzielnie, a jak nie mamy do tego chęci lub kompetencji, poddać to pod rozwagę naszego Kierownika Budowy czy Inspektora Nadzoru Budowlanego. Wystarczy mianowicie skonfrontować zawarty w „Warunkach technicznych…” Wykaz Polskich Norm Powołanych w rozporządzeniu, do wymagań typowych dla np. naszego domu. Tutaj tylko sygnalnie zwrócę uwagę np. na zagadnienia ogólne związane z ochroną przeciwporażeniową, ale również takie, które dedykowane są do łazienek, saun, basenów, oświetlenia zewnętrznego, a zwłaszcza prowadzenia terenu budowy itd. (tak na marginesie, kto ponosi odpowiedzialność za wypadek polegający na porażeniu prądem elektrycznym na terenie budowy?*).
Ta metoda sprawdzenia projektu jest elementarnie prosta. Jeśli w naszym projektowanym domu mamy np. pomieszczenie z sauną, to należy oczekiwać, że w ramach branżowego projektu elektrycznego, autor projektu odwoła się do właściwych treści zawartych w odpowiedniej normie
PN-HD 60364-7-703:2007 Instalacje elektryczne w obiektach budowlanych – Część 7-703: Wymagania dotyczące specjalnych instalacji lub lokalizacji – Pomieszczenia i kabiny zawierające ogrzewacze sauny
W ślad za tym powinien iść odpowiedni projekt, dobór komponentów w oparciu o wytyczne i obliczenia oraz ewentualne wskazówki instalacyjne.
Co, jeśli takich danych nie znajdziemy w projekcie? Podobnie jak w innych przypadkach, finalnie osobą poszkodowaną będzie inwestor. Jeśli nawet każde pomieszczenie zostanie potraktowane początkowo jako ogólnego stosowania i zostaną zastosowane wytyczne typowe dla takich wymagań, to finalnie trzeba będzie przeprowadzać modernizację, począwszy od projektu, aż po instalację.
Zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że łączny koszt istotnie przekroczy kwotę, którą można było zapłacić na początku i mieć święty spokój.
Czy trzeba stosować wyłączniki różnicowoprądowe? Typowe rozwiązanie w mieszkaniach lub domach
Często spotykam się ze stwierdzeniem, że w budownictwie mieszkaniowym stosowanie wyłączników różnicowoprądowych jest obowiązkowe. Zabawię się w adwokata diabła i przekornie zapytam, czy aby na pewno?
A co z zasilaniem obwodów urządzeń wspomagających ewakuację lub akcję gaśniczą? W nowoczesnych budynkach mieszkalnych, niczym niezwykłym nie są systemy oddymiania, pompy tryskaczowe, dźwiękowe systemy ostrzegawcze czy też tzw. winda strażaka. W przypadku tych obwodów stosowanie wyłączników RCCB może być nawet niedozwolone. No to, skąd wzięło się to stwierdzenie o obowiązkowości stosowania?
Jest to pewne uproszczenie, bowiem większość użytkowników i instalatorów, myśląc o budownictwie mieszkaniowym, ma na uwadze obwody gniazd ogólnego stosowania i obwody oświetleniowe.
Gniazd wtyczkowych ogólnego stosowania prądu przemiennego o prądzie znamionowym nieprzekraczającym 32 A, które mogą być eksploatowane przez osoby postronne.
Urządzeń przenośnych o prądzie znamionowym nieprzekraczającym 32 A i przeznaczonym do stosowania na zewnątrz
Oraz:
Myślę, że przytoczone wyżej treści, rozwiewają ewentualne wątpliwości.
Wiemy już, czy i kiedy trzeba stosować wyłączniki RCCB. Ale czy ktoś sprecyzował, ile ich musi być? Łatwo się domyślić, że zwiększenie liczby zastosowanych wyłączników różnicowoprądowych będzie się również przekładało na wzrost ceny całej instalacji. Może więc zminimalizować ich liczbę i jakoś to będzie?
I znowu, jak diabeł z pudełka, wyskakuje zdradliwe słówko „jakoś”…
Po pierwsze, powrócę do treści zawartych w „Warunkach technicznych…”
5) zasadę selektywności (wybiórczości) zabezpieczeń,
Tym samym stosowanie jednego zabezpieczenia różnicowoprądowego dla całej instalacji jest sprzeczne z wymaganiami tego rozporządzenia!!! Jakakolwiek przyczyna wystąpienia prądu upływu pozbawia zasilania cały dom/mieszkanie. Dlaczego więc takie rozwiązanie jest dosyć popularne i nagminnie stosowane w budownictwie deweloperskim? Tak, cena czyni cuda.
Dodam tylko od siebie, że taka instalacja jest wybitnie trudna w diagnostyce. Ale to już temat na osobny artykuł.
Aby choć w minimalnym stopniu dopełnić wymagań zawartych w „Warunkach technicznych…” oraz zapewnić sobie akceptowalny poziom komfortu i bezpieczeństwa należy oczekiwać, aby w naszej instalacji zastosowano co najmniej kilka wyłączników RCCB. Jednocześnie zalecam wyodrębnienie obwodów bardziej podatnych na wystąpienie upływności. Dobrym przykładem są obwody oświetlenia zewnętrznego, napędu bramy itp.
Precyzyjna odpowiedź na pytanie, jaka powinna być liczba, jest zasadniczo niemożliwa, ale należy pamiętać, że wraz ze wzrostem ilości aparatów musimy przewidzieć dla nich miejsce w rozdzielnicy. Owszem, to też wpływa na koszt. Jako niezbędne minimum należy przyjąć dwa RCCB w rozdzielnicy mieszkaniowej i odpowiednio więcej w rozdzielnicach instalowanych w domach jednorodzinnych.
W najbardziej wyśrubowanych warunkach stosuje się wyodrębnione zabezpieczenia różnicowoprądowe z członem nadprądowym (RCBO) zasilających tylko jeden obwód. Żeby ograniczyć miejsce konieczne do jego zabudowy, producenci aparatury modułowej stworzyli wyłączniki różnicowoprądowe z członem nadprądowym (RCBO) w skompaktowanych obudowach, których przykłady możemy zobaczyć niżej.
Wyłącznik różnicowonadprądowy HAGER3x1P+N B 16A 0,03A Typ A 6kA RCBO ADZ316D
Wyłącznik różnicowo‑nadprądowy Siemens 2P B 16A 0,03A Typ A 6kA 30mA 230V SENTRON 5SV1316‑6KK16
Typy wyłączników różnicowoprądowych. Typ typowi nierówny, ale im „młodszy”, tym lepszy.
Kolejną przyczyną, dla której trudno zastosować ten sam wyłącznik RCCB do „wszystkiego”, są jego właściwości. W czasach kiedy powstawały pierwsze wyłączniki różnicowoprądowe, znakomita większość odbiorników energii elektrycznej miała charakter liniowy. Innymi słowy, sinusoidalny przebieg natężenia prądu czy napięcia nie był odkształcony. W takim przypadku zastosowanie ma wyłącznik typu AC.
W dzisiejszych realiach ze świecą, a może bardziej z klasyczną żarówką, szukać tego rodzaju odbiorników energii. Wspomniane żarówki zostały wyparte przez źródła LED, prawie wszystkie urządzenia RTV i komputerowe pracują zasilane z przetwornic impulsowych. Niezbędnym minimum w zakresie zabezpieczeń różnicowych jest RCCB typu A.
Co ciekawe, w wielu krajach europejskich, instalowanie i stosowanie wyłączników typu AC zostało zakazane. W Polsce nadal zakazane nie jest (ukłony dla deweloperów 😊), bo…tak, cena czyni cuda po raz kolejny.
Czy stwierdzenie, że coś nie jest zakazane, to można swobodnie instalować i stosować jest zasadne? W tym przypadku owszem, pod warunkiem, że w zabezpieczanym obwodzie nie wystąpią np. prądy jednopołówkowo wyprostowane z niewielką składową stałą.
Problem w tym, że we współczesnych instalacjach domowych nie można zagwarantować takiego warunku. Wszechobecne przetwornice impulsowe, na dodatek bez separacji galwanicznej, zdają się mieć w nosie oszczędności deweloperskie.
Z biegiem lat powstawały nowe odbiorniki energii, każdy charakteryzujący się między innymi tym, w jaki sposób odkształcał przebieg prądu. W następstwie powstawały kolejne typy RCCB.
Komputery stacjonarne, a zwłaszcza serwery, były zasilane przez duże zasilacze impulsowe, których filtry dolnoprzepustowe z kondensatorami dużych pojemności w trakcie operacji łączeniowych wyzwalały zwykłe RCCB. Dlatego opracowano aparaty krótkozwłoczne, niejako ignorujące przejściowe zakłócenia o czasie trwania kilku milisekund.
Kto i kiedy powinien decydować jaki typ RCCB powinien być zaaplikowany w naszej instalacji?
Najlepiej, żeby zrobił to doświadczony projektant z prawdziwego zdarzenia. Pod uwagę należy wziąć kilka istotnych czynników, ale przede wszystkim oczekiwania klienta (obecne i perspektywiczne), charakterystykę obiektu i zasilanych urządzeń i oczywiście ofertę rynkową.
Co, jeśli zastosujemy niewłaściwy typ wyłącznika różnicowoprądowego (RCCB)? Zasadniczo możemy zostać skonfrontowani z dwoma przypadkami:
- nieuzasadnione wyzwalanie. Bez wyraźnej przyczyny, trudny do zdiagnozowania problem. Znacząco obniża komfort użytkowania instalacji, ale raczej bezpośrednio nam nie zagrozi. Chyba że w egipskich ciemnościach potkniemy się na schodach i skręcimy kark albo przynajmniej kostkę.
- brak lub opóźnione wyzwalanie. Tutaj robi się niewesoło od samego początku. Chyba nie muszę tłumaczyć, co się stanie, jak dojdzie do porażenia, a wyłącznik nie zadziała.
Można zaryzykować pytanie, czy jest jakiś uniwersalny typ RCCB, który można by bez głębszych analiz zastosować wszędzie, bez wyjątku. W sumie można odpowiedzieć na to pytanie twierdząco, ale….tanio nie będzie, a zasadniczo będzie baaardzo drogo.
Na zamieszczonym wyżej diagramie widać, że każdy następny typ RCCB (w kolejności AC>A>Hi>F>B>B+) obejmuje zakresem swojej funkcjonalności obszary typu poprzedzającego. I tak w najprostszym przypadku, typ A poradzi sobie doskonale z przebiegiem sinusoidalnym (jak AC), ale również zareaguje prawidłowo na prąd jednopołówkowo wyprostowany, z czym AC już sobie nie da rady. Każdy kolejny typ potrafi coś więcej plus to, co poprzednicy.
Wyłączniki różnicowoprądowe — rodzaje
Jako, że wiąże się z tym coraz to większy stopień złożoności konstrukcji, logiczne jest, że cena takich aparatów jest odpowiednio wyższa. Tym samym, cała zabawa z właściwym doborem polega na swoistej optymalizacji możliwości versus potrzeby. Nie ma fizycznej możliwości, żeby w tym artykule rozważyć wszystkie możliwości i opcje, ale już kilka daje pewien pogląd na sprawę
- RCCB typ AC – żarowe źródła światła, grzejniki oporowe i napędy silnikowe bez regulacji
- RCCB typ A – gniazda ogólnego stosowania, współczesne źródła światła z przetwornicami (LED), zasilacze impulsowe niewielkiej mocy
alowniki PV bez separacji DC-AC, ładowarki samochodowe bez detekcji składowej stałej - RCCB typ A-Hi – zasilacze impulsowe większej mocy, generujące stany nieustalone w trakcie operacji łączeniowych (np. komputery stacjonarne, serwery, macierze dyskowe, oświetlacze LED większej mocy…)
- RCCB typ F – obwody z impulsową regulacją mocy (np. grzejniki, oświetlacze), napędy silnikowe inwertorowe np. w nowoczesnym sprzęcie AGD
- RCCB typ B – falowniki PV bez separacji DC-AC, ładowarki samochodowe bez detekcji składowej stałej
Zgodnie z przewidywaniami rynkowymi za kilka lat dominującym typem RCCB w nowopowstających instalacjach będzie typ F, a absolutnym minimum typ A-Hi. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że ten wniosek pochodzi z rynku Europy Zachodniej.
Jaki wyłącznik różnicowoprądowy wybrać? Czy to już koniec wątpliwości?
Niekoniecznie. Jak pisałem w poprzednim artykule, przy wyborze producenta wyłączników różnicowoprądowych zdecydowanie należy się kierować jego wysoką renomą. Miejmy w pamięci, że ponad połowa przebadanych w KIGEIT wyłączników RCCB okazała się wadliwa.
Tutaj zdecydowanie należy zasięgnąć języka, przeszukać fora i wybrać producenta, który dogłębnie testuje swoje wyroby. I to zarówno w ramach bieżącej produkcji, ale również, a w zasadzie przede wszystkim, w akredytowanych centrach badawczych.
Niezależnie od tego musimy mieć na uwadze, że wyłączniki RCCB są bardzo podatne na awarie. Jest kilka przyczyn.
Najbardziej newralgiczna jest jakość produkcji, ale to już wyjaśniliśmy sobie. Niestety konstrukcja tego rodzaju zabezpieczeń jest swoistym kompromisem. Z jednej strony aparat musi być niezależny od napięcia, ale to rzutuje na fakt, że układ zamka i przekaźnika różnicowego stanowi elektromechaniczny ustrój o dużej czułości, ale też podatności na uszkodzenia.
Czy zatem kupując całkowicie nowe, zapakowane fabrycznie aparaty możemy być wolni od trosk? Jak wykazuje praktyka, niekoniecznie. Osobiście znam przypadki, kiedy upadek na podłogę, a o to na budowie czy warsztacie nietrudno, trwale uszkadzał RCCB.
Podobne historie mogą mieć też miejsce w transporcie. Czy można tego uniknąć? Po części tak, ale nigdy nie w 100%. Jedynym ratunkiem jest dokładne testowanie i pomiary odbiorcze i eksploatacyjne.
Jak wspomniałem, po zakończeniu inwestycji, na etapie odbiorów, należy dokonać szczegółowych testów i pomiarów parametrów każdego wyłącznika RCCB.
Ale dlaczego, skoro pochodzą od uznanego producenta, przeszły testy w fabryce i nie były wcześniej użytkowane? Czynników, które mogły jednak doprowadzić do nieprawidłowości w działaniu, oprócz wcześniej opisanego udaru mechanicznego, może być kilka. Jednym z kluczowych jest zapylenie, typowe dla prac wykończeniowych na budowie.
Pozostałości po szlifowaniu gładzi gipsowych potrafią dostać się dosłownie wszędzie. Większość zgłoszonych reklamacji w działaniu RCCB, z jakimi miałem do czynienia, to było właśnie pokłosie takiego procederu. Może to pogarszać współpracę elementów składowych, a nawet ją uniemożliwiać. Czy można taki aparat reklamować?
Można próbować, ale stawiam dolary przeciw orzechom, że technik szukający przyczyny awarii zorientuje się bezzwłocznie w jej źródle.
Jak sobie z tym poradzić? Jedyna metoda polega na tym, że instalację aparatów zabezpieczających w docelowej rozdzielnicy dokonamy po całkowitym zakończeniu etapu prac pylących i starannym pozbyciu się pyłu. Dodam, że montaż aparatury przed zakończeniem szlifowania gładzi czy innych robót pylących i późniejsze jej odkurzenie wiele nie wnosi. Krytyczna porcja pyłu będzie już w środku aparatów i już tam raczej pozostanie.
Po wszystkim bezwzględnie należy wykonać możliwie detaliczne kompleksowe pomiary i testy całego systemu dystrybucji, w tym oczywiście RCCB. Dopiero wtedy wiemy, czy nasze aparaty, w tym RCCB, wyzwalają, kiedy trzeba i jak trzeba, a jednocześnie nie reagują w określonych warunkach. Każdy pomiar kończy się sporządzeniem protokołu, w którym można zweryfikować konkretnie zmierzone parametry dla poszczególnych elementów.
Jak zwykle, z uporem maniaka, będę upominał inwestora, że rzetelne przeprowadzenie pomiarów i testów to kosztowny, ale niezbędny proces. Aby to lepiej zobrazować: koszt miernika/testera to kilkanaście tysięcy zł, coroczna kalibracja tegoż, to około tysiąc zł, dodatkowo dochodzi oprogramowanie i czas konieczny do sporządzenia protokołu, czas pomiarowca i amortyzacja kosztów jego szkolenia i egzaminów.
Niejeden „mistrz obrzynania ceny” będzie Was przekonywał, że pomiary to tylko kosztowna zachcianka, ale zakładam, że już macie świadomość, że tak nie jest.
A co w okresie eksploatacji? Zapewne każdy, a przynajmniej większość z nas, zwróciła uwagę na przycisk TEST znajdujący się na obudowie. Jak łatwo się domyślić jego stosowanie przez wszystkich producentów RCCB nie wzięło się znikąd. Jego okresowe stosowanie pozwala na częściowe sprawdzenie poprawności działania tego zabezpieczenia.
Biorąc pod uwagę najbardziej awaryjny element składowy, jakim jest zamek wyzwalacza, to już sporo. Inna sprawa to świadomość społeczna albo raczej jej brak, w kwestii jego stosowania. Znakomita większość pytanych nie robi tego nigdy, a jak już to zdecydowanie za rzadko. Zaryzykuję twierdzenie, że najczęściej dzieje się to przy okazji okresowego przeglądu instalacji. Wielu producentów zaleca użycie przycisku TEST raz w miesiącu, a ci, którzy są pewni, że produkują możliwie niezawodne aparaty, wydłużają ten okres nawet do 6 miesięcy.
Taką właśnie częstotliwość testów zaleca firma Hager dla swoich wyłączników różnicowoprądowych.
Jeżeli chodzi o żywotność wyłączników RCCB, to musimy mieć świadomość, że nie jest to sprzęt na wieki. Im większy stopień precyzji wykonania, tym większa podatność na potencjalne uszkodzenia. Dlatego tak kluczowe są testy i pomiary. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości aparat RCCB musi być wymieniony. Można oszczędzać na wielu rzeczach, ale nie na zdrowiu i życiu!
Niezależnie od stosowania przycisku TEST przez użytkownika, zwykła logika i rozsądek podpowiadają, że każdorazowo należy dogłębnie przebadać wszystko, a szczególnie wnikliwie przyjrzeć się parametrom naszych RCCB. Więcej na ten temat napiszę w artykule poświęconym pomiarom.
Źródło:
* Dopisek Redakcji: Czytelnikom zainteresowanym kwestiami odpowiedzialności prawnej szczególnej uwadze polecamy artykuł.
Komentarze (0)