Ten cykl artykułów (Bezpieczna elektryczność — o czym warto pamiętać?, Jakość urządzeń elektrycznych na rynku: Jakość czy jakoś…, Wyłączniki różnicowoprądowe jako gwarancja bezpieczeństwa, czy aby na pewno?) skierowany głównie do użytkowników energii elektrycznej, jest ściśle związany z raportem „Bezpieczna elektryczność”. Moim celem, jako autora serii artykułów, jest przedstawić Państwu zagadnienia z nim związane i ustosunkować się do stanu faktycznego na ten temat. Dołożę wszelkich starań, aby uzasadnić postawione tezy oparte o wyniki raportu, ale również wskażę metody, dzięki którym można znacząco owo tytułowe bezpieczeństwo poprawić.
Bezpieczeństwo instalacji elektrycznych
Jednym z pierwszych pytań, które autorzy raportu zadawali respondentom, to opinia o bezpieczeństwie używanych przez nich instalacji elektrycznych. Niemal trzy czwarte ankietowanych uważa, że ich instalacje są bezpieczne, prawidłowo wykonane i nie można nic im zarzucić. Zaledwie kilka procent z tych osób ma jakiekolwiek wątpliwości.
Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Owszem, ale niestety tak właśnie jest. Pomimo że z roku na rok, faktyczna sytuacja ulega poprawie, daleko nam do osiągnięcia zadowalającego poziomu jakości i bezpieczeństwa.
Skąd taki rozrzut pomiędzy opiniami użytkowników, a oceną ekspertów z branży?
U podstaw takiego stanu rzeczy leży wiara, że nasza instalacja jest prawidłowo zaprojektowana, wykonana i działa bez zarzutów. Najczęściej są to jednak opinie użytkowników nielegitymujących się odpowiednim poziomem wiedzy i doświadczenia w branży elektrycznej.
Gorzej, jeśli użytkownicy są bezzasadnie przekonani, że taką wiedzą dysponują po oglądnięciu kilku tutoriali w sieci, bądź zaczerpnięciu pozornej wiedzy z forów internetowych. Czasem w żartach mówimy, że statystyczny Polak, niezależnie od wykształcenia, jest jednocześnie lekarzem i elektrykiem.
Jeszcze niedawno dorzucilibyśmy profesję mechanika samochodowego czy gazownika. Życie zweryfikowało znacząco te dwa ostatnie przypadki. Niestety ta wiara może się okazać zgubna w skutkach, a liczba tragicznych zdarzeń w instalacjach elektrycznych jest zatrważająca.
Czy zatem sięgnięcie po usługi profesjonalistów pozwoli na osiągnięcie właściwego poziomu zgodności projektu z wymaganiami prawnymi, należytej jakości wykonania instalacji i wymaganego poziomu bezpieczeństwa? Niestety, tylko pozornie jest to takie proste. W dalszej części artykułu wskażę potencjalne obszary ryzyka.
Koszt instalacji elektrycznej: przekleństwo niskiej ceny
Moje wieloletnie doświadczenie w branży zabezpieczeń pozwala mi na postawienie tezy, że cena jakiegokolwiek systemu powinna być najzwyczajniej w świecie należyta. Nie za wysoka, bo to najczęściej naciąganie klienta, ale równocześnie nie za niska, bo prowadzi to do wielu patologicznych zjawisk.
Oczywiście wielu inwestorów finansujących budowę swojego domu czy mieszkania, może się teraz oburzyć. Jednak w kolejnych akapitach uzasadnię, że daleko idące oszczędności w tym zakresie, zaszkodzą wyłącznie im samym. Proszę o chwilę cierpliwości i wszystko będzie jasne.
Jako przykład rozważmy przypadek domu jednorodzinnego i kwestię projektu, a potem wykonania instalacji elektrycznej w tymże obiekcie budowlanym.
Znajdujemy sami albo na podstawie rekomendacji firmę z branży i zlecamy wycenę. Może nawet już na tym etapie prosimy o kilka wycen. Jako podstawowe kryterium oceny przyjmujemy właśnie parametr cenowy.
Takie postępowanie jest zrozumiałe, ale czy aby na pewno postępujemy słusznie? Aby uniknąć przydługich wywodów, zadajmy sobie jedno pytanie: czy instalator, nawet najtańszy, jest instytucją charytatywną? No raczej nie… Więc kwestią oczywistą jest to, że jeśli działa w branży obecnie i ma zamiar działać dalej, to bilans ekonomiczny jego aktywności musi być dodatni. Nieubłaganie zmierzamy do konkluzji, że coś musi być tańsze w tej układance, bądź z czegoś, mniej lub bardziej nieświadomie, zostaniemy pozbawieni.
Brzmi znajomo? Niestety taka jest brutalna rzeczywistość. Jeżeli chcemy mieć instalację tanią i dobrą, to musimy wykonać dwie instalacje. Nie wierzycie? To zapraszam do dalszej lektury.
Projekt wykonawczy instalacji elektrycznej – zbędna strata pieniędzy (?!)
Ta praktyka jest spotykana nagminnie. Deprecjonowanie roli tego dokumentu i przedstawianie wyceny na podstawie wydumanych danych i przyjętych ryczałtów to często spotykana sztuczka na istotne potanienie oferty ogólnej.
No przecież instalacja elektryczna to krwiobieg naszego domu, podstawowe medium energetyczne, a jednocześnie potencjalne źródło problemów. Naprawdę chcemy, żeby ktoś wykonywał to wedle swojego widzimisię, bez jakiejkolwiek opinii i kontroli? Jeżeli ten etap wykonamy nienależycie, będzie się to za nami ciągnęło praktycznie przez cały okres użytkowania budynku. Czy tego chcemy? Śmiem wątpić, bo modernizacja lub wymiana instalacji elektrycznej, to zjawisko na skalę katastrofy.
Jednocześnie pamiętajmy jako inwestor, że pominięcie projektu wykonawczego będzie się na nas jeszcze wielokrotnie mścić. A problemy zaczynają się już na samym początku, a w zasadzie przed nim. Jak porównać wyceny przygotowane ryczałtowo, co to jest instalacja do domu o powierzchni iluś tam metrów? A to wszystko przygotowane na przysłowiowym kolanie, bez szczegółowych ustaleń i to w formie odpowiednich zapisów. „Będzie Pan zadowolony…”, no niekoniecznie…
Na koniec okaże się, co miał na myśli inwestor, gdzie przyoszczędził wykonawca, a z braku czasu machniemy ręką i przejdziemy nad wszystkim do porządku dziennego, „bo już nie ma czasu na zmiany”. Pół biedy, kiedy instalacja jest tylko mało ergonomiczna, ale co z kwestiami bezpieczeństwa?
Jak ominąć ten rodzaj pułapki? Wbrew pozorom jest to bardzo proste. Optymalna ścieżka wygląda mniej więcej tak: znajdujemy sprawdzonego i rzetelnego projektanta instalacji elektrycznych. Jednym z licznych papierków lakmusowych pozwalających na rozpoznanie czy mamy do czynienia z doświadczonym fachowcem, jest spotkanie z nim.
Jeżeli będzie unikał tego etapu i spróbuje wcisnąć nam „gotowca”, gorąco sugeruję poszukać kolejnego. Rzetelny fachowiec poświęci odpowiednią liczbę godzin, żeby wysłuchać Waszych oczekiwań, dopyta o specyfikację obiektu i zasilanych urządzeń, rozpozna Wasze plany na przyszłość w zakresie ewentualnej rozbudowy, wskaże potencjalnie złe rozwiązania i przedstawi swoje sugestie. Nie będzie niczym dziwnym fakt, że tych spotkań będzie klika.
Zapozna się z dokumentacją budowy czy skomunikuje z nadzorem budowlanym, dokona wymaganych obliczeń, określi wymagania, dobierze przewody i urządzenia zabezpieczające. To wszystko powinno się odbyć w oparciu o aktualne przepisy i przywołane normy branżowe. Finalnie powstanie z tego kompletny koncept instalacji wraz z wymaganą dokumentacją techniczną, na podstawie której można wykonać uczciwą i porównywalną wycenę.
Nie ma chyba wątpliwości, że za taki zakres pracy należy się godziwa zapłata, a osoba projektanta jeszcze niejednokrotnie będzie dla Was pomocna.
Instalacja elektryczna: Działa to działa, po co drążyć…
Kolejnym elementem, który pozwala znacząco zmanipulować cenę, to okrojenie instalacji poniżej granicy rozsądku. Jest to kwestia wielopłaszczyznowa, ale wielu kombinatorów i magików od niskiej ceny posuwa się do tego, że co prawda odbiorniki energii mają dostarczone zasilanie, ale bynajmniej nie odbywa się to w sposób należyty.
Pierwszy i główny problem, to zaniedbanie bezpieczeństwa użytkowników. Jeżeli zabezpieczenia będą źle dobrane, bądź, co gorsza, ich nie będzie, to poziom ryzyka gwałtownie rośnie. Oczywiście jest to zjawisko losowe, więc możliwe, że się uda, ale… wiara w aspektach technicznych jest dalece niewystarczająca…
W kolejnych artykułach (Jakość urządzeń elektrycznych na rynku: Jakość czy jakoś…, Wyłączniki różnicowoprądowe jako gwarancja bezpieczeństwa, czy aby na pewno?) poruszę pozostałe kwestie związane z bezpieczną elektrycznością.
Autor: Dariusz Placek
Rynkowy kierownik produktu
Hager Polo sp. z o.o.
Komentarze (0)