Czy stosowanie przekaźników elektromagnetycznych poza przemysłem ma sens? Jak najlepiej je instalować? I po co elektrykowi długopis? O tym i wielu innych sprawach rozmawiamy z Przemysławem Szafrańskim, dyrektorem sprzedaży krajowej w firmie Relpol.
Mariusz Borowy: Przekaźniki elektromagnetyczne do tej pory kojarzyły się z głównie instalacjami elektrycznymi w przemyśle. Obecnie coraz częściej trafiają jednak do mniejszych obiektów a nawet do domów jednorodzinnych. Czy rzeczywiście warto je w takich miejscach stosować?
Zdecydowanie tak. W ogromnym stopniu zwiększają one możliwości danej instalacji elektrycznej. Dzięki nim możemy w bardziej zaawansowany sposób sterować np. oświetleniem czy wentylacją budynku, czy np. małymi sterowniami pomp.
To zastosowanie sterownika czasowego sprawi np., że po wzięciu prysznica wentylator w łazience nie wyłączy się od razu po zgaszeniu światła, ale będzie jeszcze przez określony czas osuszał jej wnętrze. Przekaźnik elektromagnetyczny impulsowy (bistabilny) pozwoli też na włączanie jednej lampy z kilku miejsc w domu, co przydaje się np. w przypadku oświetlenia schodów i korytarzy.
Ale tak naprawdę nie sposób wymienić wszystkich ich zastosowań. Można wręcz powiedzieć, że limitem jest tu wyobraźnia projektanta instalacji czy instalatora podpowiadającego klientowi możliwe rozwiązania. Są też przypadki, gdy zastosowanie przekaźnika nie tyle zwiększa funkcjonalność, co poprawia pracę instalacji.
Kiedy przekaźnik bistabilny pomaga?
Na przykład w przypadku modnego dziś oświetlenia diodami LED. Zastosowanie tu przekaźnika elektromagnetycznego instalacyjnego redukuje prądy udarowe, które mogą powodować uszkodzenia instalacji i samych diod, oraz ich niestabilną pracę.
Jednak instalatorzy, którzy do tej pory nie stosowali przekaźników elektromagnetycznych, mają często obawy o to, że klienci nie zechcą ponosić kosztów ich instalacji. Co by pan im radził?
Rzeczywiście, indywidualni inwestorzy czy osoby samodzielnie administrujące jakimiś niewielkimi obiektami raczej nie mają wiedzy o możliwościach, jakie daje zastosowanie takich przekaźników. Często zresztą są to ludzie mający jedynie mgliste pojęcie o elektryce. Świadomy tego instalator powinien więc koncentrować się w rozmowie z klientem nie tyle na technicznych rozwiązaniach i konkretnych urządzeniach, które chciałby mu polecić, ale na jego potrzebach i funkcjonalnościach, które te potrzeby zaspokoją. Dopiero gdy przyszły użytkownik instalacji zrozumie, jak to wszystko będzie działało i na jak wygodne rozwiązania może liczyć, można przejść do kwestii technicznych.
A jak zacząć pracę z tymi przekaźnikami już od strony czysto praktycznej?
Są dwa sposoby umieszczania ich na szynie DIN w rozdzielnicy. Pierwszy to zastosowanie obudowy modułowej, a w drugim wykorzystuje się gniazda mocujące.
Który z nich Pan by rekomendował?
Zdecydowanie gniazda, a dokładniej gniazda sprężynowe PUSH-IN, które pod wieloma względami przewyższają te tradycyjne z zaciskami śrubowymi.
Na czym te przewagi polegają?
Przede wszystkim pozwalają one na znacznie szybszy czas montażu. Zamiast pracowicie dokręcać śrubę zacisku, wystarczy przewód wetknąć do otworu, gdzie automatycznie zostanie on zatrzaśnięty. Przeprowadziliśmy w Relpolu testy praktyczne, które pokazały, że w ten sposób można skrócić czas pracy instalatora aż o 80 proc. Montaż 8 przekaźników zajął instalatorowi 30 sekund w przypadku gniazd PUSH-IN i aż 2,18 minut, gdy musiał dokręcać zaciski.
Ale przecież tak szybko wykonana praca może prowadzić do różnych błędów i niedokładności.
Akurat w tym przypadku jest dokładnie odwrotnie. Gniazda sprężynowe zapewniają nie tylko duże tempo pracy, ale też jej większą dokładność. W przypadku zacisków śrubowych zawsze istnieje ryzyko, że nie wszystkie przewody zostaną dokładnie dokręcone, może się też zdarzyć, że część dociskanej skrętki znajdzie się poza zaciskiem. Pamiętajmy, że instalator nie wykonuje przecież pojedynczej operacji, ale ich dziesiątki czy setki, a wtedy łatwo o błąd. Tych problemów nie ma w przypadku naszych gniazd sprężynowych. Wystarczy jeden ruch, by przewód został błyskawicznie zatrzaśnięty. Co ważne, na zewnątrz nie wystają żadne odsłonięte części przewodów, co całkowicie wyklucza ryzyko porażenia prądem.
Jakie narzędzia potrzebne są do pracy z takimi gniazdami?
Do podłączenie przewodu wystarczą sprawne ręce, gdyż złącze zamyka się automatycznie. Do wyjęcia go potrzebne jest jakieś wąskie proste narzędzie, np. śrubokręt czy nawet długopis, którym wciśniemy blokujący przycisk. Warto dodać, że sam przycisk jest elementem systemu izolacyjnego i chroni użytkownika przed porażeniem.
Czy oferujecie do waszych gniazd jakieś dodatkowe akcesoria?
Tak, mogę wręcz powiedzieć, że oferta akcesoriów to jeden z naszych wyróżników. Tym bardziej, że wiele z nich to rozwiązania unikatowe, tak jak np. wyrzutnik do gniazda GZP 80, który utrzymuje zarówno przekaźniki niskie jak i wysokie.
Oferujemy też oczywiście wszelkie niezbędne akcesoria łączeniowe, takie jak złączki i grzebienie, które dla ułatwienia pracy instalatorów produkujemy, aż w czterech kolorach. Co ważne, dla gniazd GZP4, mamy w ofercie złącza grzebieniowe 8-polowe, podczas gdy inni producenci oferują najwyżej 6-polowe. Na uwagę zasługuje też nasza zworka ZGZP-2, która umożliwia równoległe łączenie sąsiadujących torów prądowych, co pozwala na zwiększenie obciążalności gniazda z 12A na 16A.
Wiele uwagi poświęciliśmy też opracowaniu optymalnego systemu znakowania naszych gniazd.
Takie znakowanie to chyba nic trudnego?
Owszem, nie jest to może fizyka kwantowa, ale od zawsze sprawiało instalatorom kłopoty. Używane przez nich wcześniej powszechnie przywieszki często się odrywały i lądowały na dnie rozdzielnic, zmuszając ich do sięgania po przypadkowe naklejki i stosowania tym podobnych, partyzanckich, nie zawsze sprawdzających się metod.
Dlatego, projektując nasze gniazda PUSH-IN, zadbaliśmy o odpowiednią płaszczyznę do naklejania taśm do 9 mm. Takie rozwiązania sprawiają, że instalator do znakowania naszych gniazd może użyć standardowej drukarki, którą większość z nich już posiada do pracy z systemami innych producentów. Jest też drugi sposób trwałego znakowania, czyli uniwersalna płytka opisowa mocowana na obejmach wyrzutników.
To na pewno ułatwia im pracę. A czy oferujecie instalatorom jakieś wsparcie merytoryczne?
Oczywiście, to bardzo ważna część naszej działalności. Mamy obecnie pięciu regionalnych przedstawicieli, którzy nie tylko prowadzą sprzedaż, ale również oferują usługi profesjonalnego doradztwa technicznego. Chętnie pomagamy naszym klientom w doborze odpowiednich urządzeń, udzielamy też instrukcji postępowania z nimi i informujemy o nowościach. Oprócz tego, prowadzimy szkolenia i warsztaty oraz organizujemy konferencje. Jesteśmy obecni na większości wydarzeń branżowych, tak by dotrzeć do naszych klientów i służyć im pomocą. Zapraszam też na nasz kanał na YouTubie, gdzie czasem w formie żartobliwej, a czasem całkiem serio opowiadamy o naszych produktach i wyjaśniamy zasady ich instalowania.
Proszę mi jeszcze powiedzieć, jak widzi pan przyszłość swojej branży.
Cóż, mam wrażenie, że jeżeli chodzi o zastosowanie przekaźników elektromagnetycznych to już teraz jesteśmy trochę w przyszłości. Instalacje elektryczne w naszych domach stają się zautomatyzowane, przybywa w nich np. źródeł światła, którymi chcemy zarządzać w coraz bardziej skomplikowany sposób, pojawiają się nowe rozwiązania jak chociażby fotowoltaika, stacje ładowania samochodów elektrycznych, a to wszystko wymaga stosowania przekaźników. Są one również znakomitym – a co ważne o wiele tańszym – uzupełnieniem coraz modniejszych instalacji domów inteligentnych.
Dlatego uważam, że w najbliższych latach ich stosowanie stanie się standardem w budownictwie indywidualnym. Można powiedzieć, że sterowniki trafiają właśnie pod strzechy. To właśnie dlatego instalatorzy działający na rynku indywidualnym coraz bardziej się nimi interesują.
Komentarze (3)
Właśnie tak jest że coraz ładniejsze, modułowe, pewniejsze, mało awaryjne, dużo możliwości i kombinacji aby w domu czy domku coś z nimi zrobić. Fajnie by było aby po hurtowniach były większe wybory bo to raczej na zamówienie towary. Mało Was widać.
Hurtownia trzyma na stanie to, co im się sprzedaje. Nikt nie chce trzymać na stanie 10 różnicówek typu F, które sprzedają może w kilka miesięcy lub nawet dłużej niż rok. Jest to mało popularny element więc nie chcą wykładać za niego kasy i później leżakować go na półce. Dodatkowo jeśli takich produktów jest dużo to trzeba je liczyć przy remanencie, a to dodatkowa praca.
Bez przekaźników ciężko się obejść. Coraz częściej znajdujemy je w rozdzielnicach domowych.