Energia spoza atmosfery – nowy kierunek rozwoju
Koncepcja pozyskiwania prądu z paneli słonecznych umieszczonych na orbicie nabiera realnych kształtów. W maju japońscy inżynierowie z Japan Space Systems udowodnili, że możliwy jest bezprzewodowy przesył energii w postaci mikrofal z lecącego z prędkością 500 km/h samolotu do naziemnej anteny. Test na dystansie 5 km to istotny dowód na to, że technologie potrzebne do uruchomienia orbitalnych elektrowni działają już teraz.
Jak działa bezprzewodowy przesył energii z orbity?
W uproszczeniu: panele fotowoltaiczne na orbicie przekształcają światło słoneczne w prąd stały. Następnie w specjalnych modułach przetwarzany jest on na mikrofale o częstotliwości 2,45 GHz. System wielu nadajników formuje spójną wiązkę, która trafia w naziemną antenę. Tam za pomocą diod Schottky’ego fale są ponownie konwertowane na prąd zmienny i zasilają sieć energetyczną. To rozwiązanie działa podobnie jak bezprzewodowa ładowarka – ale w znacznie większej skali.
Globalny wyścig: japońskie, europejskie i amerykańskie inicjatywy
Demonstracja JSS to pierwszy krok do uruchomienia satelity OHISAMA, którego start planowany jest na 2025 rok. Satelita ma przesyłać 1 kW mocy z wysokości 400 km. Inne projekty to amerykańska misja Arachne (SSPIDR), europejski SOLARIS oraz chiński kompleks testowy Zhuri. Wielka Brytania rozwija własny projekt CASSIOPeiA.
Ekonomia i bezpieczeństwo
Choć przesyłanie energii z kosmosu nadal jest droższe niż tradycyjne źródła (0,61 USD/kWh wobec ok. 0,05–0,10 USD/kWh z naziemnych paneli), ceny szybko spadają. Rozwój rakiet wielokrotnego użytku, automatyzacja montażu orbitalnego i lekkie panele fotowoltaiczne znacznie obniżają barierę wejścia. Technologie te mogą zapewnić dostawy energii np. dla baz wojskowych, centrów danych czy infrastruktury w trudno dostępnych lokalizacjach.
Ograniczenia i kwestie społeczne
Potencjalne zagrożenia to bezpieczeństwo wiązki mikrofalowej i wpływ na obserwacje astronomiczne. Energia w wiązce nie przekracza 23 mW/cm² – czyli mniej niż promienie słoneczne docierające do ziemi. Dodatkowo systemy są projektowane tak, aby automatycznie wyłączać transmisję, jeśli w polu wiązki znajdzie się człowiek lub obiekt.
Przyszłość: co przed nami?
W perspektywie najbliższych 10 lat możliwe jest wdrożenie komercyjnych stacji przesyłających setki kilowatów. Do 2040 roku realne wydaje się uruchomienie pełnoskalowej stacji o mocy gigawata – zdolnej zasilić średnie miasto. Oznacza to, że energia z kosmosu może uzupełnić lub zastąpić część lądowej infrastruktury bez potrzeby zajmowania dużych powierzchni ziemi.
Podsumowanie
Nowoczesne technologie energii słonecznej, przeniesione na orbitę, mogą okazać się odpowiedzią na potrzebę nieprzerwanego i przewidywalnego zasilania. Ich wdrożenie będzie zależeć od dalszego rozwoju systemów kosmicznych, kosztów wynoszenia ładunków i ram regulacyjnych. Jednak już teraz warto obserwować ten kierunek – bo to nie tylko ciekawostka, ale potencjalna przyszłość energetyki.

Komentarze (1)
Pomysł ciekawy, jednak obawiam się, że w dobie takich napięć geopolitycznych pojawi się zagrożenie zestrzelenia takich obiektów z orbity. Największe armie świata już od dawna dysponują takimi systemami.