Od jakiegoś czasu przeglądam różne instrukcje obsługi. Z przykrością musze stwierdzić, że albo te instrukcje są tłumaczone przez "wujka googla" albo tłumacza, który niestety nie zna zagadnień technicznych. Smutne jest to, że w firmach które sprzedają różnoraki osprzęt, sprzęt, sprzęt pomiarowy chyba nikt nie sprawdza, ani nie weryfikuje tłumaczeń instrukcji. Może to efekt tego, że w takich firmach najczęściej w większości przypadków siedzą sprzedawcy, marketingowcy itd. i ciężko uświadczyć kogoś z głęboką wiedzą techniczna.
Moje ostatnie dwa słowa jako numer jeden na liście jakie znalazłem w instrukcji miernika uniwersalnego to - " napięciometr " i "pomiar capacitalny"
Choć polskie prawo mówi wyraźne jak powinny być sprzedawane rzeczy pochodzące z zagranicy, to widać mało kto sie tym przejmuje, natomiast OMNIBUS-em, RODO i innymi sprawami ciągle głośno. A przecież gro urządzeń to bezpieczeństwo nasze i tych co używają sprzętu. I trudno jest mi zaakceptować sformułowanie jakie od jednego z dostawców usłyszałem, że "żyjemy w rozwiniętym kraju, wiec język angielski powinien być znany". Rozwijam instrukcję do aparatu, a tam 10 języków, ale polskiego nie uświadczysz. A przecież ktoś musi ten aparat zainstalować...
Ciekaw jestem co społeczność myśli na ten temat i czy jesteście sami podać przykłady śmiesznych tłumaczeń.
Odpowiedzi (5)
- Sortuj według
- Ostatnio dodane
- Najwyżej ocenione
- Sortuj od najstarszych
-
-
Problem dotyczy nie tylko instrukcji, ale również katalogów i dokumentacji technicznych produktów.
Nie wiem czy też to zauważyliście, ale czasem instrukcje w 'ojczystym języku' producenta i w językach 'najczęściej używanych' różnią się od wszystkich 'mniejszych' jak np. Polski - jest w nich po prostu więcej danych. Chociaż chyba bardziej powinniśmy mówić, że to te mniejsze nie zawsze są kompletne.
Słowa od producenta "żyjemy w rozwiniętym kraju, wiec język angielski powinien być znany" w przytoczonym przez ciebie kontekście są absurdalne. Szacuje się, że język angielski zna ok. 60% Polaków. Moim zdaniem nie jest to na tyle dużo żeby można było sobie pozwolić na taki manewr, bo wiele osób może mieć problem ze zrozumieniem instrukcji która pojawia się jedynie w języku obcym. Warto też wziąć pod uwagę, że w instrukcjach często posługujemy się nazewnictwem technicznym i specjalistycznym, które nawet osobę, która ma dobrze opanowany angielski zmusi do włączania tłumacza. Zgadzam się z @artel electric na temat (nie)działania instytucji odpowiedzialnych za kontrolę i dbanie o jakość. Dopóki tam nic się nie zmieni nadal będziemy tego doświadczać.
Poza tym tłumaczone instrukcje bardzo często posiadają błędy. Najczęściej w zdaniach pojawiają się niegroźne błędy składniowe, ale nierzadko również są to błędy tak jak zaznaczyłeś w wątku w znaczeniach wyrazów. Polskie instrukcje często przypominają mi tłumaczone memy. Żeby domyślić się co producent ma na myśli musimy skojarzyć w głowie angielski odpowiednik słowa lub nawet całego zdania. Jeden z błędów w tłumaczeniu, który często rzuca mi się w oczy w instrukcjach i katalogach, to określenie "rowerowy" tam gdzie znajduje się sprzęt "motocyklowy". A bierze się to stąd że w angielskim zarówno rower, jak i motocykl potocznie określany jest jako "bike". W Polsce niestety tak nie mówimy.
To tylko jeden z przykładów, który akurat wpadł mi do głowy, ale jestem pewien że gdyby głębiej poszukać na pewno znalazłoby się takich błędów więcej.Sam sięgając po instrukcję czy dokumentację wolę przeczytać wersję angielską, czy nawet z delikatną pomocą tłumacza niemiecką niż polską. Często są one bardziej precyzyjne i łatwiejsze do zrozumienia.
-
Dla mnie osobiście nie tyle źle przetłumaczona instrukcja jest problemem, co jej brak, bądź niejasności i niedopowiedzenia. Ostatnio miałem okazję wymieniać stary bojler na nowy firmy Ariston. Przeczytałem instrukcję od dechy do dechy w 2 językach i wciąż nie dowiedziałem się jak go skonfigurować. Dopiero wskazówki na forach i filmiki na Youtubie pomogły.
Najśmieszniejsze było to że instrukcja była gruba jak książka telefoniczna ale jak się okazało cześć po polsku zajmowała niespełna kilka stron (nie wiadomo czemu producent zdecydował się na zrobienie wspólnej instrukcji na każdy rynek przez co było tam aż 25 języków).
-
Sam również czytając niektóre instrukcje zachodzę w głowę czy producenci uznają Polskę za gorszy kraj, że nie umieszczają w niej sekcji w naszym języku, tymczasem np. czeski spokojnie można znaleźć. To jednak jeszcze jakoś przełknę gdyż angielski znam jednak czasami mnie skręca gdy tłumaczenie właśnie jest nielogiczne albo jakieś zdanie przeczy samemu sobie. W takiej sytuacji frustruje to, że stoi się w miejscu zastanawiając się co należy zrobić jednocześnie mając z tyłu głowy strach, że można coś zepsuć albo nawet stracić gwarancję. Wtedy to już idę do angielskiej sekcji instrukcji albo szukam tutoriala w internecie objaśniającego wszystko (w dzisiejszych czasach na Youtubie można znaleźć prawie wszystko). Swoją drogą gdybym tak bez kontekstu usłyszał "pomiar capacitalny" to bym się uszczypnął żeby sprawdzić czy nie śnię :)
-
Nie tylko Ty zastanawiasz się dlaczego jest jak jest. Problem, który opisujesz ma miejsce w naszym kraju już od wielu lat, nie będę przytaczał niezliczonych zakupów różnorakich sprzętów nie zawierających instrukcji w języku polskim. Prawo nakazuje ich dołączanie, lecz nikt tego nie kontroluje. Jednakże jest na to sposób, otóż złożenie zawiadomienia do UOKiK, który niestety działa jak działa czyli nie działa.
Ogólnie rzecz biorąc nasz Komitet Normalizacyjny istnieje, by istnieć i nic z pewnymi problemami nie robić,
Mamy świetne przykłady jak działają podobne instytucje w innych krajach taki może głupi przykład - stosowanie RCD typu A, stosowanie AFDD - kiedy u nas pytam ????
Swego czasu miałem okazję uczestniczyć w konferencjach prelegowanych przez światowej sławy specjalistów, a naszych rodaków (kto wie ten wie, A.S; Z.F) I cóż Panowie jako członkowie PKN sami krytykowali postępowanie tejże instytucji, więc co my możemy ???
I na koniec jeszcze kilka informacji - cytatów:
"Zgodnie z art. 546¹§ 1 kc jeżeli kupującym jest konsument, sprzedawca jest obowiązany udzielić mu przed zawarciem umowy jasnych, zrozumiałych i niewprowadzających w błąd informacji w języku polskim, wystarczających do prawidłowego i pełnego korzystania z rzeczy sprzedanej."
Żródło: InfoProdukt
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Gospodarki z dnia 21 października 2008 r. w sprawie zasadniczych wymagań dla maszyn, przed wprowadzeniem maszyny do obrotu lub oddaniem do użytku producent ma obowiązek zapewnić dokumentację techniczną oraz dostarczyć niezbędnych informacji, w szczególności instrukcji. Sprzedawca zobowiązany jest więc udzielić kupującemu wszelkich informacji na temat prawidłowego i pełnego korzystania ze sprzedanego towaru. Ważne jest, aby instrukcja była jasna i w pełni zrozumiała dla konsumenta. Wobec tego wszystkie informacje muszą być przekazane w języku polskim. Dopuszczalne są znaki graficzne na instrukcji, pod warunkiem, że będą one zrozumiałe dla odbiorców. Ponad to przedsiębiorca ma obowiązek podać dokładną nazwę towaru, określenie producenta lub importera i kraj pochodzenia towaru, tzw. znak bezpieczeństwa i znak zgodności, a także informację o dopuszczeniu towaru do obrotu na terytorium Polski. Podczas opracowywania instrukcji producent powinien wziąć pod uwagę nie tylko zastosowanie maszyny zgodne z przeznaczeniem, ale także poinformować użytkownika o niedozwolonych sposobach jej użytkowania. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości konsument ma prawo poprosić o doprecyzowanie znaczenia poszczególnych postanowień umowy czy niejasnych fragmentów instrukcji. Co ciekawe, brak polskiej instrukcji obsługi jest również niezgodny art. 15 ustawy o języku polskim, która mówi, że kto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w obrocie z udziałem konsumentów stosuje wyłącznie obcojęzyczne nazewnictwo towarów lub usług albo sporządza wyłącznie w języku obcym (...) instrukcje obsługi, podlega karze grzywny."
I na koniec taka fotka :)
Czytaj także:
Jestem ciekaw co myślicie z coraz częstszym brakiem instr
Zaczyna mnie coraz bardziej irytować lekceważenie producentów i imp
Obsługa techniczna nieruchomości
Czy ktoś może przerabiał już ten temat wcześniej? Chodzi o obsługę
Tłumaczenia tekstów technicznych
Szukam biura tłumaczeń do zlecenia przetłumaczenia tekstów technicz
Ochrona przeciwprzepięciowa - jak dobrać ogranicznik prze
Jak uchronić swój cenny sprzęt elektroniczny przed zdarzeniami loso
Czym jest multimetr cyfrowy i jak działa?
Odkryj potencjał multimetru cyfrowego, dowiedz się jakie są jego kl
Brak internetu z UPC? Sprawdź, co robić krok po kroku.
Nagła awaria internetu może przydarzyć się każdemu, często w najmni
Sprawa z tłumaczeniami jest niestety taka, że jeżeli nie mamy osoby świadomej tego co tłumaczy i nie starającej się dowiedzieć i przetłumaczyć to z prawidłowymi nazwami to będą pojawiać się nadal różne perełki. Co się w sumie dziwić wydaje mi się że tłumacze raczej starają się zająć samym tłumaczeniem a nie poprawnością nazewnictwa. Raczej nie wielu z nich zna techniczne zagadnienia. Myślę też, że może istnieć jakiś rodzaj zaufania między osobami zlecającymi tłumaczenie a samym tłumaczem, jeden myśli że wszystko jest poprawnie a drugi że poprawią go w kwestiach technicznych. Prawdopodobnie nikt tego w firmie nie czyta w całości. Opcja z tłumaczem google też nie wydaje się odległa chociaż osobiście nie zwróciłem nigdy uwagi w instrukcjach na typowe dla niego błędy językowe w podstawowych zdaniach. Chociaż z drugiej strony często po prostu zatrzymuję się na instrukcji angielskiej bo polskiej nie chce mi się szukać wśród innych języków. Podsumowując wydaje mi się że przy tłumaczeniach osoba zajmująca się tym powinna współpracować z kimś z branży, myślę że to znacząco poprawiłoby jakość przekładu. Chociaż nie tylko tu polskie tłumaczenia kuleją...